Wybierz prezydenta Polski razem z Google
Być może część z was już się natknęła na serwis Google traktujący o zbliżających się wyborach na prezydenta RP. Co oferuje strona i po co jest potrzebna amerykańskiemu gigantowi?
Angażowanie się międzynarodowych korporacji w procesy elekcyjne w różnych krajach na przeróżne sposoby nie jest niczym nowym. Najczęściej finansują one, w ramach ustalonych przez prawo danego kraju, kampanie wyborcze tych kandydatów, których ewentualny wybór odpowiada ich interesom. Rzadziej zabierają „głos” w kampaniach w sposób bardziej bezpośredni, przede wszystkim dlatego, żeby nie ryzykować niepotrzebnie możliwej straty klientów (lub też chociaż potencjalnych przyszłych klientów) – wszak polityka jest płaszczyzną łatwo roznamiętniającą emocje i diabelnie niebezpieczną wizerunkowo. Jeśli już podejmują jakąś mocno widoczną i zwracającą uwagę aktywność na polu politycznym, to starają się wypaść przy tym na bezstronne i niemające w niczym własnego interesu – innymi słowy – na trochę osobliwych strażników dobra publicznego, służących bezinteresownie nam – obywatelom.
I w taką właśnie rolę postanowiło wejść Google, stwarzając witrynę o wyborach prezydenckich w Polsce 2015. Na portalu można znaleźć dość obszerny zbiór informacji o poszczególnych kandydatach, pochodzący z różnych i licznych źródeł. Ciekawym i udanym pomysłem są z pewnością Hangouty z poszczególnymi kandydatami – wideo-konferencje, które były emitowane w sieci na żywo i w których mogli wziąć również udział internauci, zadając im swe pytania (obecnie można zobaczyć zapisy z nich). Osobiście nie jestem zbytnio przekonany głoszoną bezstronnością owego serwisu – przeważają w nim i na pierwsze miejsce ewidentnie się wysuwają trzej podstawowi partnerzy, którzy wraz z Google ową stronę stworzyli. Co najmniej dwoje z nich nie można uznać za bezstronnych aktorów, ewidentnie prezentują określoną linię polityczną i mającą bardzo wyraziste sympatie i antypatie, co ma widoczny wpływ na przekaz serwisu. Zastanawia mnie, czy tego typu angażowanie się w sprawy kraju wyjdzie Google na dobre. Być może amerykański gigant wywinie się z konieczności odpowiadania na tego typu pytania – strona nie cieszy się jakąś olbrzymią popularnością, a przy możliwościach promocyjnych słynnej korporacji z pewnością mogłaby być jedną z najbardziej znanych traktujących o tematyce wyborów. Zastanawia więc jaki jest sens i cel takiego połowicznego angażowania się firmy technologicznej w politykę…
Jeśli zamiast niedzielnych wyborów i jakże trudnych decyzji rodzaju „Komorowski, Duda, Kukiz czy może ktoś jeszcze inny?” wolelibyście spędzić czas na leżakowaniu, możecie sprawdzić naszą ofertę na czytniki e-booków (link tutaj), może któryś z nich umili wam sielskie popołudnie.
Źródło: Google.